Kilka lat temu Urząd Miasta Gdańska rozdawał na organizowanych przez siebie spotkaniach małą, niebieską książeczkę, która zawierała opis procedury wykupu (dzierżawy) terenów przyległych do naszych nieruchomości. Procedurę dość skomplikowaną, a więc nie dziwi fakt, iż mało które wspólnoty zdecydowały się, by ją rozpocząć. Teraz, po kilku latach, sprawy zaczynają przybierać nieco inny obrót. Coraz więcej wspólnot podejmuje decyzje o zawiązaniu współpracy na rzecz objęcia pełnej odpowiedzialności nad swoimi podwórkami. Dlaczego jest to tak ważne? Polityka miasta w zakresie terenów przyległych jest jasna i klarowna - tereny otaczające nasze posiadłości powinny docelowo znaleźć się pod administracją wspólnot, a więc samych mieszkańców. Wynika to z jednej strony z lokalnych potrzeb, a z drugiej z pragmatycznego dążenia do uwolnienia się od obowiązku administrowania tym terenem, co wiąże się ze stałymi kosztami.
Czy tereny przyległe rzeczywiście powinny znaleźć się w rękach mieszkańców, czy to za sprawą dzierżawy, czy wykupu? W moim przekonaniu - tak. To co w naszych rękach, zawsze będzie nam bliższe. Doświadczenie tych wspólnot, które zdecydowały się na wzięcie sprawy w swoje ręce pokazuje, że nawet kompletnie zdewastowana przestrzeń, zdawałoby się - bez szans na rewitalizację, może przejść gruntowną metamorfozę i służyć społeczności. Wystarczy spojrzeć na przykłady z Oruni, dzielnicy dotkniętej o wiele większymi niż Siedlce problemami społecznymi. Tam się udało. Co może powstać na zrewitalizowanych podwórkach? Odpowiedź brzmi: wszystko, czego pragną mieszkańcy, a więc: nowa zieleń, lepsza droga, nowe chodniki, miejsca postojowe, czy elementy małej architektury. Takie podwórko można również zabezpieczyć szlabanem, co pozwoli uchronić się od stałego problemu kierowców z zewnątrz parkujących pod naszymi oknami. Nie polecałbym natomiast opcji całkowitego zamknięcia, która prowadzi do podziału w łonie społeczności i w ostatecznym rozrachunku nie służy nikomu, z mieszkańcami danej grupy wspólnot na czele.
Wszystko brzmi pięknie, ale wykup lub dzierżawa, to drogie przedsięwzięcia, całkowicie poza możliwościami finansowymi wspólnot - zakrzykną krytycy. Nic z tych rzeczy, wykup, a zwłaszcza dzierżawa, wiążą się z małymi, symbolicznymi wręcz kosztami. Naturalnie, samo gospodarowanie nabytym terenem łączy się z określonymi wydatkami, ale wydatki te po podzieleniu między kilkunastoma (najczęstsza liczba) wspólnotami, stają się bardziej niż znośnie. Co więcej, część kosztów może pokryć miasto, które oferuje dopłaty, materiały i darmowe nasadzenia roślinności.
Okazuje się zatem, że największy problem stanowi cała procedura dojścia do konsensusu w sprawie przyszłego kształtu naszej podwórkowej przestrzeni. Różnice zdań, spory, a nawet otwarte konflikty w sprawie tego, co ma się znaleźć pod naszymi oknami, są realnym zagrożeniem dla mieszkańców działających na rzecz dzierżawy lub wykupu. Obowiązująca konstrukcja prawna małych wspólnot mieszkaniowych (do 7 lokali), sprawia, że niekiedy nawet jedna zdeterminowana osoba może wstrzymać proces wykupu lub dzierżawy (pomimo przykrych doświadczen historycznych, instytucja liberum veto nadal występuje w naszym prawodawstwie). Z drugiej strony konsensus kilkunastu wspólnot w sprawie pełnego kształtu wspólnej przestrzeni musi być wynikiem wielu godzin negocjacji, co może powodować zrozumiałą frustrację i zwyczajne problemy z deficytem czasu. Podobnie jak marazm dotykający niektóre wspólnoty, nie chcące mieć nic wspólnego z żadnym pozytywnym działaniem. Ten ostatni przypadek to na szczęście absolutna rzadkość.
Na plus należy podać fakt, że Miasto Gdańsk wyszło już poza etap dystrybucji skomplikowanych książeczek i włącza się bezpośrednio w działania poszczególnych inicjatyw mieszkańców jako partner, doradca i mediator. Co więcej, coraz częściej wyłaniają się liderzy lokalnej społeczności, gotowi podjąć trud koordynacji działań wspólnot. Warto docenić ich zaangażowanie i obdarzyć kredytem zaufania. Również rady dzielnic i osiedli służą swoją pomocą, udostępniając lokale, delegując swoich przedstawicieli do mediacji, czy pomagając przy organizacji spotkań.
Taką rolę przyjmuje Rada Dzielnicy Siedlce, która miała zaszczyt gościć na lipcowym spotkaniu w swojej siedzibie przedstawicieli wspólnot z ul. Zagrodowej, Zakopiańskiej i Kartuskiej, którzy podjęli działania na rzecz rewitalizacji swojego pięknego, okazałego podwórka. Z pomocą Pani Pauliny Borysewicz, koordynatorki z ramienia Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych omówiliśmy procedurę prowadzącą do wydzierżawienia terenów przyległych i narzędzia, które oferuje Miasto na dalszym etapie działań. Już w kolejny wtorek, 20 sierpnia, o godz. 17.00, z inicjatywy Pani Agnieszki Sulewskiej, odbędzie się kolejne spotkanie. Zapraszamy serdecznie do siedziby Rady Dzielnicy Siedlce, przy ul. Kartuskiej 63/65. Mieszkańcy obecni na spotkaniu będą reprezentowali 27 wspólnot, a więc, jak łatwo się domyśleć, mamy do czynienia z dużym wyzwaniem. Jeżeli uda się tak okazałej grupie, będziemy mieli do czynienia z realnym przełomem na dzielnicy, na której duże, ciekawie położone podwórka stanowią sporą część przetrzeni. Czy w perspektywie kilku lat czeka nas rewolucja w dziedzinie ich rewitalizacji i przywrócenia lokalnym wspólnotom? Jestem dobrej myśli.
Więcej na ten temat pod poniższymi linkami:
Opis procedury i wskazówki co do rozpoczęcia działań
Rewitalizacja podwórek na gdańskiej Letnicy
Jak to wyglądało na Orunii?
Otwarte spotkanie wspólnot z ulic: Zagrodowej, Zakopiańskiej i Kartuskiej w sprawie rewitalizacji przyległego podwórka, odbędzie się w najbliższy wtorek, 20 sierpnia, o godz. 17.00, w siedzibie Rady Osiedla Siedlce (Kartuska 63/65). Zapraszamy wszystkie osoby zainteresowane zagospodarowaniem podwórek.